Tematy o piaski czasu, Prince of Persia Piaski Czasu i GeForce 4 MX, Prince of persia:piaski czasu save game, Pomiar poziomu piasku w zbiorniku z wodą, Zmywarka Beko DIS 1521 zostawia osad w postaci piasku, Solar Sinter - drukarka 3D na piasek i słońce
Dwa miliardy dolarów – tyle zarobiły sequele Piratów z Karaibów. Nic dziwnego, że spółka Bruckheimer/Disney chętnie zainwestowała w kolejny przygodowy cykl, tym razem bazujący na słynnej serii gier, w dodatku stworzonej przez zaledwie jednego człowieka na początku lat 90. Gra była wymagającym platfromerem ze świetnym systemem walk i realistyczną animacją. Gracza cały czas stymulował limit czasowy, zmuszając do wyuczania się na pamięć kolejnych etapów. Po jeszcze trudniejszym sequelu (“Shadow and Flame”) i nieudanym debiucie w 3D (“Prince of Persia 3D”) seria została zresetowana przez francuski Ubisoft. I to właśnie na tej części wzorowany jest film, do klasycznej serii nawiązując jedynie kadrem tytułowym (naturalnie smaczków jest więcej).Tworząc Sands of Time, Francuzi wpletli w rozgrywkę możliwość ograniczonego manipulowania czasem. Film dosyć luźno opiera się na grze, czerpiąc także kilka pomysłów z jej sequeli. Obiektem pożądania jest napędzany tytułowymi piaskami sztylet, pozwalający cofnąć czas dosłownie o kilka chwil. Możliwości oręża zostały mocno okrojone w stosunku do pierwowzoru i jego użyteczność staje się dyskusyjna. Po dwukrotnym użyciu napędzające urządzenie piaski zużywają się i trzeba się tłuc przez pół Persji, żeby ponownie to ustrojstwo napełnić. W intrygę zostaje wplątany książę Dastan, w którego żyłach tak naprawdę nie płynie błękitna krew, ale po różnych zakrętach życiowych trafił na dwór. Towarzyszy mu księżniczka podbitego królestwa – w tej roli prezentująca się obłędnie Gemma Arterton. To jej drugi w ostatnim czasie film z gatunku kina przygodowego, po drugoplanowej roli Io w takim sobie Clash of The Titans. Kariera Gemmy nabiera rozpędu, a występ w serii Prince of Persia – jeśli doczekamy się (forsa, forsa, forsa) sequeli – bardzo jej głównych bohaterów to największa zaleta filmu, humor i wzajemne docinki sprawiają, że chce się oglądać ich perypetie. Do scenariusza, oprócz powtarzalności, nie mam większych zastrzeżeń, historia na początku wciąga, w środku zalicza lekkie dłużyzny, aby na koniec pokazać pazur. Niestety, znany z gry motyw podróżowania w czasie został niewykorzystany, jest jedynie jego namiastka, która wypada świetnie, ale pozostawia niedosyt. Jestem pewien, że gdyby szkielet historii oparto bardziej na możliwościach sztyletu niż chęci jego posiadania, to dostalibyśmy coś więcej niż porządny, ale jednak schemat. Podobnie z postaciami drugoplanowymi, Molina jako wesoły cwaniaczek czy trefny na pierwszy rzut oka stryj sir Ben Kingsley, to znane i lubiane klisze, ale nic wpisyW grze pełno było sekcji, w których należało biegać po ścianach, odbijać się od nich i wyczyniać inne cuda, więc nie mogło tego zabraknąć w filmie. I faktycznie, jest sporo akrobacji, część z nich Jake wykonał osobiście (pewnie te łatwiejsze;) ale nie ma niczego, czym można by się specjalnie zachwycać. Krótkie, ale o wiele bardziej intensywne i sycące popisy parkourowców mieliśmy już w Casino Royale i Szklanej pułapce o filmikach z tymi wariatami, jakie można znaleźć w sieci, nawet nie finałowy CGI overload, efekty trzymają poziom, znakomicie prezentuje się użycie sztyletu, kiedy jego posiadacz jakby wychodzi z siebie, obserwując z boku, jak cofają się wydarzenia. Można było się spodziewać, że za 150 milionów zielonych film będzie napakowany efektami, a tu, ku zaskoczeniu, sytuacja jest odwrotna niż np. w Mumii 2 czy Królestwie Kryształowej Czaszki, w których często wręcz nadużywano nieźle spisał się Harry Gregson-Williams, od czasów ścieżki dźwiękowej do Królestwa Niebieskiego nie słyszałem porządnego soundtracku utrzymanego w orientalnych klimatach. Przed seansem zdążyłem się naszprycować ścieżką dźwiękową z filmu, i chociaż nie jest to jakość na miarę kompozycji Badelta i Zimmera do “Gwiazdy Tańczą na Lodzie” (i przy okazji Klątwy Czarnej Perły) to miło się go słucha. Motyw przewodni jest w porządku, a całość ma zawadiacko awanturniczy posmak. Przy okazji polecam zapoznanie się z soundtrackiem z gry, połączenie orientalnych instrumentów i gitary basowej daje potężnego Czasu są przyjemnym w odbiorze, lekkim, letnim blockbusterkiem, ale niczym ponadto. Z drugiej strony, nieczęsto trafia się solidny film przygodowy. Tak naprawdę “jedyne”, czego tu brakuje, to lepiej skonstruowany scenariusz, wtedy mielibyśmy prawdziwego killera na miarę pierwszych Piratów z z archiwum (
Cały Film Dostępny Tutaj: http://bit.ly/2eOMeQkWehikuł czasu 2016 - Online Cały Film [CDA/Zalukaj] HDWehikuł czasu Cały FilmWehikuł czasu CDAWehikuł czasu Za
Ekranizacje gier zazwyczaj nie są udane, toteż bardzo miłym zaskoczeniem był dla mnie Książę Persji: Piaski Czasu. Reżyser, Mike Newell, znany chociażby z czwartej części Harry’ego Pottera czy Miłości w czasach zarazy, stworzył ciekawy film fantastyczno-przygodowy, odcinający się od stereotypowych produkcji tego gatunku. Przedstawiona w filmie opowieść bardzo swobodnie nawiązuje do pierwszej części gry, co może być wielkim minusem dla jej fanów. Przeniesiemy się do starożytnego Imperium perskiego, by poznać przygody księcia Dastana (Jake Gyllenhaal), który, dzięki swej odwadze i sprytowi, z żyjącego na ulicy złodziejaszka i sieroty przeobraził się w królewskiego syna. Akcja filmu toczy się wokół tytułowych Piasków Czasu i związanego z nimi olbrzymiego zagrożenia, które zmusi tytułowego bohatera do ratowania świata przed zagładą. Na ekranie zobaczymy przepiękną scenografię, ujrzymy wielkie miasta, gdzie brud, smród i ubóstwo mieszają się z wielkim bogactwem, w cieniu strzelistych, monumentalnych i pełnych przepychu pałaców. Zapierające dech w piersi krajobrazy zabiorą nas w majestatyczne góry i mordercze piaski pustyni. Z obrazami idealnie komponuje nastrojowa muzyka, która powoduje, iż szybko przenosimy się do orientalnego świata. Postacią Dastana Jake Gyllenhaal zrywa etykietkę kowboja-homoseksualisty, jaką mu przyczepiono po Tajemnicy Brokeback Mountain. Jest odważny, zręczny, waleczny i włada ciętym dowcipem niczym szablami. Na początku poznajemy aroganckiego, chcącego się wykazać młodziana, który wobec niecnej intrygi musi udowodnić swoją niewinność i oddanie Imperium. Tak to już jest, że obok księcia musi pojawić się księżniczka, a nasza jest wyjątkowo piękna, zadziorna i bojowa. Księżniczka Tamina (Gemma Arterton) i książę Dastan przez cały film prowadzą ciekawą grę miłosną, wpędzając się wzajemnie w tarapaty i dogryzając w każdej wolnej chwili. Ich aktorstwo stoi na najwyższym poziomie, a wyczyny nieraz wywołują uśmiech na naszej twarzy. Poza głównymi bohaterami w pamięci utkwił mi Szejk Amar (Alfred Molina), przedsiębiorczy, zawsze uśmiechnięty krętacz i miłośnik strusi. Prowadzi szemrane interesy do czasu, gdy główni bohaterowie wywrócą jego dotychczasowe życie do góry nogami i wciągną w wir przygód i ciężkich wyborów. Akcja mknie wartko, w filmie nie ma czasu na nudę, zaś liczne, widowiskowe walki przeplatane są ciekawymi dialogami i przepięknymi krajobrazami. Ze względu na miłośników gry komputerowej muszę wspomnieć, że ruchy księcia - bieganie po ścianach, skakanie po dachach i inne akrobacje – były wzorowane właśnie na grze. Wszystkiego dopełniają niezwykle ciekawe efekty specjalne. Wydaje mi się jednak, że wszystko już gdzieś widziałem - sposób realizacji łączy w sobie elementy epickich podróży Indiany Jonesa czy Mumii z humorem rodem z Piratów z Karaibów. Film nie ma może innowacyjnej fabuły, jest mocno przewidywalny, lecz i tak zapewnia miłą nie wymagającą rozrywkę.
Prince of Persia: Piaski Czasu Remake - premiera dopiero w 2022 roku. Kiedy w styczniu Ubisoft ogłosił, że w Prince of Persia: Piaski Czasu Remake nie zagramy 18 marca 2021 roku, wszyscy zastanawialiśmy się, kiedy w takim razie nastąpi premiera tytułu. Okazuje się, że przyjdzie nam na nią poczekać przynajmniej do początku 2022 roku.
Bardzo przyjemna głupotka. Nabity do ostatecznej granicy możliwości efektami specjalnymi, film to całkiem niezła rozrywka na wysokim poziomie. Nie ma tutaj oczywiście nic zaskakującego, ale czy po takich filmach ktoś jeszcze oczekuje jakichkolwiek niespodzianek? Coś mi się wydaje, że nie. Zwłaszcza jeśli za filmem stoi nazwisko Jerrego Bruckheimera, człowieka maszyny, odpowiedzialnego chyba dzisiaj za wszystkie wysokobudżetowe filmy Hollywood. To już człowiek symbol, produkujący do kilkunastu filmów i seriali rocznie. I zawsze odnoszący sukces. Nie na darmo mówi się na niego Mr. Blockbuster, bo wszystkie jego filmy zarobiły do dzisiaj dla studiów filmowych już 13 miliardów dolarów. Tam gdzie produkuje Bruckheimer jest hit. Widzowie tłumnie szturmują kina a studia zarabiają krocie. I wszyscy są zadowoleni. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że teraz będzie dokładnie tak samo. W końcu Książę Persji to adaptacja jednej z najbardziej znanych i lubianych gier, nie tylko przez tych najmłodszych, ale też tych, którzy do grania w życiu nie przyznają się publicznie. Trudno o bardziej wdzięczną fabułę na dość spektakularny efekciarsko film i dobrą grę komputerową. Persja, VI wiek. Przejeżdżając przez miejscowy targ, król jest świadkiem jak nastoletni chłopiec przeciwstawia się żołnierzom w obronie przyjaciela. Poruszony jego odwagą, król zabiera chłopca ze sobą, czyniąc go jednocześnie adoptowanym synem. Odtąd książę Dastan (Gyllenhaal) wyrasta z dwoma królewskimi braćmi, uczestniczy z nimi w kolejnych podbojach perskich, lojalnie broni imienia króla. Kiedy bracia decydują o najechaniu na święte miasto Alamut, Dastan prowadzi atak - ma jednak wątpliwości co do ich pobudek. Chwilę potem ginie król a Dastan zostaje oskarżony o morderstwo monarchy. Musi uciekać. Niespodziewanie pomaga mu w tym księżniczka Alamut Tamina (Arterton). Sama ma jeszcze ważniejszą misję niż książę. Musi bronić sztyletu, sztyletu od którego zależeć mogą losy całego świata… Z tego co udało mi się ustalić, gra Książę Persji polega przede wszystkim na biegach bohatera, walkach i niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika skokach. We wszystkich kierunkach. A film szanowni państwo, polega dokładnie na tym samym, ma jedynie znacznie ładniejszą oprawę aktorsko - wizualną. W obronie własnego życia, dobrego imienia oraz – a jakże – w walce o cały świat, Dastan musi dokonać biegów przez pustynię, przez stado strusi (!), skoczyć co najmniej sto pięćdziesiąt razy (z czego sto wbrew wszelkim prawom fizyki), bić się z przeciwnikiem o znacznie większej sile, z reguły też uzbrojonym po zęby a po drodze jeszcze – oczywiście z nieodłącznym humorem – radzić sobie z humorzastą księżniczką. A my absolutnie nie mamy nikomu za złe braku jakiegokolwiek realizmu w tej opowieści. Co więcej, bawimy się świetnie. Wszystko dzieje się tutaj szybciutko, wartko a całość opakowana jest w absolutnie najwyższej jakości efekty specjalne. W takich produkcjach trudno jest nie używać komputera, tutaj jednak na szczęście efekty czysto komputerowe nie rażą, nie wzbudzają protestu, nie są przesadzone. Widać porządnie zrobiony film, fachowo, z doskonale dopracowanymi scenami grupowymi. Klimat Persji niemalże czuć w sali kinowej. W takich filmach efekty nie mogą zawieść, są przecież znacznie bardziej ważne niż sam scenariusz. Ten niestety schodzi na dalszy plan, bo przecież każdy doskonale wie, jak rozwiną się, potoczą i zakończą takie historie. Na szczęście nikomu to nie przeszkadza, bo do kina idziemy nie na niespodziewane, ale na ucztę dla oka, rozrywkę, kolorową historię i zabawę. I, jeśliby stawiać to jako kryterium, Książę Persji sprawdza się znakomicie. Wszystko leci do przodu, mimo dwóch godzin, czas upływa prawie niezauważalnie. Na szczęście dla bardziej dorosłych widzów, nie brakuje też tutaj miłych elementów humorystycznych zwłaszcza w dialogach Dastana z Taminą. Dwójka głównych bohaterów aktorsko prezentuje się całkiem sensownie. Gyllenhall jest co najmniej poprawny a Gemma Arterton doskonale miesza humor z determinacją swojej postaci. Arteron została już zresztą obwołana przez tabloidy nowym symbolem seksu i kobietą idealną; jeśliby wierzyć plotkom, ma zastąpić Megan Fox w trzeciej części Transformers. Najlepszy jest oczywiście Ben Kingsley, ale to żadna niespodzianka – ma więcej aktorskiego talentu niż wszyscy pozostali aktorzy razem wzięci. I to on jest w pierwszej piątce powodów dla których warto jest ten film zobaczyć. Na tej samej liście znajdują się doskonałe efekty, dopracowane szczegóły i główni bohaterowie, z oddaniem ale i z humorem wcielający się w swoje role. Acha, jest jeszcze zabawa. Nasza, widzów. Przednia jeśli wiecie na co idziecie. Inaczej może być różnie. Ja wiedziałam. Fot.